Wczoraj byłem na specjalnym spotkaniu, na którym zeszło się grono najbliższych Wojtka Korytkowskiego – dziennikarza i mojego przyjaciela.
Wspominaliśmy GO, ale nie było smutno. Oczywiście szkoda, że Go nie ma wśród nas, a minęło już osiem lat, gdy odszedł niespodziewanie…
Takie chwile pozwalają zastanowić się nad tym, co ważne i że dziennikarski fach to jeden z najbardziej stresujących zawodów. Fajnie jednak było w gronie przyjaciół poprzypominać sobie często odległe – bo nawet sprzed trzydziestu lat – czasy, kiedy chodziliśmy do ogólniaka i wydawało się, że podbijemy świat. Ilu z nas podążyło za swoimi marzeniami? Ilu z nas udało się je zrealizować?
Wojtek do końca nie przestawał walczyć o te swoje marzenia.
Wojtuś, jak się dorobicie tam w przybytku św. Piotra jakiejś poczty mailowej, zdradź adres, podeślę Ci jakiegoś swojego e-booka. Nie doczekałeś mojej pierwszej książki, której byłeś największym kibicem, to chociaż tak nadrobimy tę zaległość. I nie opijaj św. Piotra z kawy:-)
Info, foto: Jarosław Molenda