Mamo ja się boję !! – Rak tak bardzo, bardzo boli – MOŻESZ POMÓŻ !!

Onkologia to nie jest miejsce szczęśliwego dzieciństwa. Mamy miesiąc i ogromną kwotę do zebrania, od której zależy życie Wojtusia! Nie mogę pozwolić zwyciężyć chorobie. Pomocy!

Wojtuś stoczy tę walkę sam, ale to ja muszę mu stworzyć najlepsze warunki leczenia.

Cena za pokonanie neuroblastomy, za życie mojego synka to ponad milion złotych! Na początku sierpnia powinniśmy zarejestrować się we włoskiej klinice. Każdy dzień zmniejsza nasze szanse. Nie możemy ryzykować. Włochy to nasza szansa na to, by za rok synek zdmuchnął świeczki na kolejnym, urodzinowym torcie…

Rutynowa kontrola, kilka badań i diagnoza, która sprawia, że cały świat przestaje mieć znaczenie. Zaczyna liczyć się tylko jedno: życie i zdrowie twojego dziecka. Żadne zdjęcie nie zatrzyma chwili na dłużej, kiedy w oczach dziecka widzisz gasnące życie. Rozpoczyna się walka na śmierć i życie. I jest tylko jedna szansa, by szala zwycięstwa przekrzywiła się na naszą stronę.


Wojtek, Wojtuś… to pierwsza myśl, kiedy budzę się, zapadając w sen, na krótką chwilę. Śpię nierówno, a po głowie wciąż chodzi mi jedna myśl: jak ratować mojego synka? Czuwanie w szpitalnej sali, chwila pobytu w domu, by znów wrócić na oddział. Nigdy nie spodziewałam się, że to będzie część naszej rzeczywistości.

Zupełnie przypadkiem trafiliśmy do szpitala. Chcieliśmy upewnić się, czy serce Wojtka pracuje prawidłowo. Dźwięk jego bicia nie pozostawiał wątpliwości – wszystko jest w porządku. Chciałam pakować walizkę i szykować się do powrotu do domu. Niestety, podczas jednego z badań wykryto guza. Usłyszałam, że to może być wszystko. To był piątek, doskonale pamiętam, bo na cały weekend zostaliśmy bez informacji, bez wskazówek, bez diagnozy. Cały dzień płakałam na oddziale. A później wypuszczono nas do domu. To był najgorszy weekend w naszym życiu. Przynajmniej wtedy tak myślałam… Lekarze na kardiochirurgii podejrzewali chłoniaka. Usunięcie podczas operacji miało rozwiązać wszystkie problemy. Choroba miała raz na zawsze zniknąć z naszego życia. Byłam zadowolona, że tak szybko się to wyjaśniło. Czekałam na operację jak na rozwiązanie czegoś, co mnie przeraża.


Skierowanie na oddział onkologii miało być tylko formalnością. Poproszono mnie do gabinetu. I wtedy usłyszałam wyrok: neuroblastoma. Najgorszy, najtrudniejszy przeciwnik, siejący spustoszenie w młodym organizmie. To słowo, ta diagnoza rozbiły nasz świat na kawałki. Nasze życie przestało istnieć. Nie mogłam płakać. Nie mogłam się załamać. I chociaż moje serce krwawiło, nie mogłam sobie pozwolić na chwilę zawahania. Zamiast myśleć o konsekwencjach, zaczęłam szukać możliwości. Nie było chwili do stracenia. Kiedy wysłaliśmy dokumentację medyczną do tłumacza, okazało się, że nie ma takich uprawnień, by się nimi zająć. Zamiast tego przesłała je do koleżanki, która skontaktowała nas z włoską kliniką specjalizującą się w podobnych przypadkach. Przebłysk szczęścia w morzu rozpaczy.

----------

eswinoujscie w Google News - obserwuj nas - Świnoujście w sieci
----------

Powiązane posty

Uwaga – Coraz zimniej – możesz, pomóż – nie bądź obojętny