Grześkowiak, Wiedźmin i Turbolechici
Z Pawłem Niczewskim, reżyserem Koncertu finałowego 49. Famy,
rozmawia Daniel Źródlewski.
„Słońce ziemią kołysze” to tytuł koncertu finałowego 49. Famy. Dobrze kojarzę, to „Południca”?
To są pierwsze słowa pieśni Kazimierza Grześkowiaka „W południe”, zwanej też właśnie „Południcą”. To jedna z najwspanialszych pieśni jakie słyszałem w swoim życiu. Ten utwór jest znany szerszej, szczególnie młodym, z wykonania Kazika Staszewskiego (płyta „Silny Kazik Pod Wezwaniem z 2008 roku). To jest jakiś absolutnie genialny tekst, genialna muzyka, zupełna magia!
Możesz przybliżyć postać Kazimierza Grześkowiaka?
Ja pamiętam tę postać z lat siedemdziesiątych, kiedy działała silna grupa pod wezwaniem. To jakieś moje absolutnie wczesne dzieciństwo, więc mogę coś zmyślać (śmiech). Ale pamiętam, że mnie jako dzieciaka to bardzo bawiło, tam był taki przaśny kabaretowy styl. Potem to gdzieś zniknęło w odmętach mojej głowy i wirze późniejszych doświadczeń. I nagle teraz wraca. Punktem zapalnym była sztuka Ziemowita Szczerka „Wiedźmin. Turbolechita”, która ukazała się w kwietniu tego roku. Tam się przy początku pojawia „Południca”. Wszystko wróciło. Zamarzyłem by wykorzystać to jakoś artystycznie. Z rozpędu przesłuchałem całą twórczość Grześkowiaka i zaproponowałem Famie…
Będzie bliżej do oryginału czy do interpretacji Kazika?
Aranżacje przygotowuje znakomity kompozytor Piotr Klimek. Jakie to będzie… jeszcze nie wiem (śmiech). Rzeźbimy, tworzymy na miejscu, ale ja bym chciał żeby to było rozpisane na chóry, dlatego też zaprosiliśmy między innymi świnoujski Męski Zespół Śpiewaczy Chwaty. W finale usłyszymy pięć utworów Grześkowiaka, oprócz „W południe” także „Wiedźmy”, „Piwko”, Rozprawę o robokach” oraz „Sen o śnie”.
Utwory Grześkowiaka to jedno, ale na scenie wydarzy się znacznie więcej.
To jest przede wszystkim koncert laureatów, więc na scenie pojawią się najlepsi z najlepszych 49. Famy. Publiczność pozna werdykt jurorów (skład jury: Alicja Sawicka, Monika Stopczyk, Piotr Banach, Marek Osajda, Michał Taciak – przyp. autor). O tym jak to doniosły konkurs, niech świadczy wysokość nagród, bo łącznie to jest niemal 30 000 złotych. Chcę odświeżyć, czy przypomnieć pieśni Grześkowiaka, przypomnieć ich mądrość. Kolejne inspiracje i zarazem motyw przewodni, znów wynika ze słów Ziemowita Szczerka, który twierdzi, że mamy trzy polskie towary eksportowe: Jana Pawła II, Lecha Wałęsę i właśnie Wiedźmina. Zatem centralną postacią tego koncertu będzie Wiedźmin, a narracja koncertu będzie też krążyć wokół ruchu Turbolechitów. Ot spiskowa teoria dziejów. Nic nie jest takie jak nam się wydawało (śmiech).
Jak się czujesz na Famie? Studentem byłeś zasadniczo dawno…
Ja tu takim łowcą jestem… albo przekładając na świnoujskie – wędkarzem, co łowi co tłustsze rybki (śmiech). Najlepsze okazy angażuje do do tego finałowego widowiska. Sprawia mi to olbrzymią przyjemność, a dowodem niech będzie, ze czynie to już trzeci rok z rzędu.
Przygotowanie zaledwie w kilka dni tak wielkiego widowiska wydaje się absolutnie niemożliwe… Nie to nie jest tak, że zaczynamy to produkować kilka dni przed finałem. Praca nad tym spektaklem zaczyna się kilka miesięcy wcześniej. Przyjeżdżam tu do Świnoujścia z już gotowym scenariuszem, pomysłami. Niewiadomą jest tylko skład wykonawców. Arkadiusz Buszko ma już gotową choreografię, musi tylko ją „wdrożyć” w artystów, Joasia Martyniuk ma w głowie scenografię. Więc spokojnie…
Co Tobie, spełnionemu artyście „średniostarszego pokolenia”, daje Fama?
Mnie zawsze ciągnęło do alternatywnego świata artystycznego, szczególnie tego muzycznego. Do zwariowanego, młodego, nieoczywistego, zupełnie spoza głównego nurtu. W ciągu tych trzech lat dokonałem tu kilka osobistych odkryć, artystów i przede wszystkim ich muzyki, która mi cały czas towarzyszy. Tego nie słyszy się w mediach, tego nie ma w oficjalnym obiegu. Tu jest świeżo. Tu jest inaczej.
Nie pozostaje nam nic innego jak zaprosić mieszkańców Świnoujścia oraz gości na Koncert finałowy w sobotę, 24 sierpnia 2019 roku o godzinie 20.00 do Amfiteatru im. Marka Grechuty. Dzięki za rozmowę.
Dziękuję i do zobaczenia na koncercie!
Kazimierz Grześkowiak urodził się 4 marca 1941 r. w Ostrowie Welkopolskim. Z wykształcenia filozof. Studiował orientalistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim i filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po drodze spędził rok w poznańskim seminarium duchownym. Mimo takiej formacji był antyklerykalny. Doczekał się nawet reprymendy z ambony. Po tym, gdy dał prasowe ogłoszenie, że nic go nie łączy z senator Alicją Grześkowiak.
W muzyce debiutował w roku 1967 na festiwalu w Opolu:
U mnie nic w życiu nie może być normalne, nawet to Opole nie było normalne. Każdy zaczynał od debiutu, a ja zacząłem od pisania. Otóż pierwszy atrykuł jaki w ogóle w życiu napisałem, to była recenzja z festiwalu w Opolu. A na następny rok, na to samo Opole, pojechałem już jako debiutant. Wystraszony, biedny … Patrzę, a tu mój przyjaciel z Lublina – Piotruś Szczepanik, gwiazda, „kormoran pełny”! Podchodzę do niego zachwycony. Piotr mnie wita serdecznie, przedstawia swoim przyjaciołom: – Poznajcie się ! Znakomity dziennikarz z Lublina, świetne pióro. A ja mówię: – Wiesz co Piotruś! Ja tu nie przyjechałem pisać tylko śpiewać ! Spojrzał na mnie dziwnie i spytał: – A po co ? Nie wiem, może i miał rację, ale jakoś tak się stało, że dostałem nagrodę za debiut i to tak długo brzmi: „Za najlepszy debiut autorsko-kompozytorsko-wykonawczy.” Bo ja jestem taka pazerność chodząca, że tak – nikomu nie dać zarobić. Samemu sobie napisać, samemu zrobić muzyczkę i samemu wykonać ! Zresztą, to wynikało nawet i z tego, że kto chciałby to śpiewać ? Sam musiałem to śpiewać mimo braku głosu, aparycji, dykcji i wszystkich innych rzeczy. No, ale jakoś poszło. A potem następny rok – Opole … i główna nagroda ! Z tym, że zepsuto mi całą przyjemność dlatego, że właściwie główną nagrodę, że moralnym zwycięzcą tego festiwalu była piosenka „Chłop żywemu nie przepuści”, ale z pewnych względów „co Pan wisz, a ja rozumiem”, ta piosenka nie mogła dostać nagrody i dostała tę nagrodę taka „łoj” pioseneczka „Odmieniec”, napisana wspólnie z Kasią Gaertner. Żeby było śmieszniej myśmy tę piosenkę napisali na konkurs piosenek o tematyce wiejskiej pół roku wcześniej, gdzie nie dostała żadnej nagrody ! Nawet wyróżnienia. Potem było następne Opole i jeszcze fajniejsza nagroda. Ta oficjalna, to jest oficjalna, ale najbardziej cenna, najbardziej ceniona jest nagroda dziennikarzy „Złota Podkowa”. Wisi u mnie w domu na ścianie i – jak było, tak było – jakoś mi ta podkowa szczęście przynosi. A tak w ogóle to ja tych nagród w Opolu nazbierałem razem osiem. Łącznie z wycieczką do Afryki, gdzie się pierwszy raz ale za to porządnie topiłem. A jak się topiłem, to przynajmniej w Morzu Śródziemnym, a nie w jakimś Bałtyku ! Innym razem tę nagrodę dostała cała
nasza „Silna Grupa Pod Wezwaniem”. W następnym roku ta nagroda przeszła w godne ręce, bo dostał ją Jasio Pietrzak … też oczywiście przyjaciel ! To jest po prostu ta nagroda, która się liczy. To nie jest to za takie pioseneczki oficjalne „Powrócisz tu”, tylko to są piosenki „jestem tu !” Nie ma chyba nic piękniejszego dla człowieka piszącego, bo w tym wypadku chodzi o mnie jako o autora piszącego, jeżeli jego sformułowanie wchodzi w codzienny obieg i staje się powiedzeniem. I tak się stało z tytułem piosenki napisanej wspólnie z Kazikiem Łojanem „Chłop żywemu nie przepuści”. A najlepszy dowód na to, że to jest do dziś żywe, to to, że ja czytałem już różne przeróbki tego np. ostatnio napisali, że „chłop rządowi nie przepuści” i inne takie ! A właściwie to my z Kaziem Łojanem możemy powiedzieć o sobie,że jesteśmy wieszczami, bo na następnym festiwalu dostaliśmy nagrodę zupełnie bezprawnie. Tak naprawdę tej nagrody nie powinniśmy dostać, bo „Silna Grupa Pod Wezwaniem” występowała poza konkursem. Wtedy dostaliśmy nagrodę za piosenkę „To je moje”. Ówczesne jury chyba już czuło na sobie oddech powszechnej prywatyzacji !
Zmarł 12 stycznia 1999 w Lublinie.
Źródło: http://grzeskowiak.art.pl/